Michał Kwiatkowski mistrzem świata w kolarstwie
Największy sukces Michała
Kwiatkowskiego w karierze i jeden z największych w historii polskiego
kolarstwa. Polak wygrał wyścig ze startu wspólnego w hiszpańskiej
Ponferradzie i jako pierwszy Polak w historii został mistrzem świata
elity zawodowców.
Kwiatkowski wyprzedził faworytów wyścigu: Australijczyka Simona Gerransa i Hiszpana Alejandro Valverde.
Te zawody z pewnością przejdą do historii kolarstwa polskiego. Wyścig o mistrzostwo świata bez podziału na zawodowców i amatorów jest rozgrywany od 1996 r. Do tej pory tylko raz – w 2000 roku we francuskim Plouay – Polacy liczyli się w wyścigu. Wtedy Zbigniew Spruch zdobył srebro. 24-letni Michał Kwiatkowski jest pierwszym Polakiem, który założył tęczową koszulkę.
– Czułem się dziś znakomicie. Jestem wdzięczny kolegom z reprezentacji, bo wykonali świetną pracę. Jechałem po złoto, zaryzykowałem, wiedziałem, że czuję się mocny. To niewiarygodny sukces – mówił na mecie Kwiatkowski.
Mówił też, że dwa dni temu oglądał wyścig do lat 23. Zdawał sobie sprawę, że na trasie można odjechać od peletonu. – Wyrwałem się na ostatnim wzniesieniu, zyskałem dzięki temu kilka sekund. Nie mogę uwierzyć, że udało się – mówił.
Polacy prowadzili peleton przez ponad 110 km, a na dziesiątej rundzie zmienili ich Włosi. Skład czołówki wciąż się zmieniał. Czterdzieści kilometrów przed metą na czele jechała 11-osobowa grupa, a za nią z 40-sekundową stratą kolejnych 89 zawodników, z czterema Polakami: Kwiatkowskim, Maciejem Paterskim, Michałem Gołasiem i Pawłem Poljańskim. Pozostali biało-czerwoni zeszli z trasy.
Dziewięć kilometrów przed metą ostatnią mocną zmianę dał Gołaś, wyprowadzając Kwiatkowskiego na czołową pozycję w peletonie. Kwiatkowski słynie z mistrzowskich zjazdów, minął liderów i w pojedynkę zaczął się wspinać na ostatni, liczący jeden kilometr podjazd. Ostatni odcinek Polak przejechał z uśmiechem na twarzy, podniósł triumfalnie ręce do góry i ucałował orzełka.
Pytany o strategię grupy mówił, że początkowe założenie było takie, żeby jechać swoim tempem i kontrolować peleton. Później zrobił wszystko, by wykorzystać zapas sił. Swój sukces zadedykował dziewczynie, rodzicom i wszystkim kibicom w kraju.
Ogromna radość dla Rodaków . Jag.
Te zawody z pewnością przejdą do historii kolarstwa polskiego. Wyścig o mistrzostwo świata bez podziału na zawodowców i amatorów jest rozgrywany od 1996 r. Do tej pory tylko raz – w 2000 roku we francuskim Plouay – Polacy liczyli się w wyścigu. Wtedy Zbigniew Spruch zdobył srebro. 24-letni Michał Kwiatkowski jest pierwszym Polakiem, który założył tęczową koszulkę.
– Czułem się dziś znakomicie. Jestem wdzięczny kolegom z reprezentacji, bo wykonali świetną pracę. Jechałem po złoto, zaryzykowałem, wiedziałem, że czuję się mocny. To niewiarygodny sukces – mówił na mecie Kwiatkowski.
Mówił też, że dwa dni temu oglądał wyścig do lat 23. Zdawał sobie sprawę, że na trasie można odjechać od peletonu. – Wyrwałem się na ostatnim wzniesieniu, zyskałem dzięki temu kilka sekund. Nie mogę uwierzyć, że udało się – mówił.
Polacy prowadzili peleton przez ponad 110 km, a na dziesiątej rundzie zmienili ich Włosi. Skład czołówki wciąż się zmieniał. Czterdzieści kilometrów przed metą na czele jechała 11-osobowa grupa, a za nią z 40-sekundową stratą kolejnych 89 zawodników, z czterema Polakami: Kwiatkowskim, Maciejem Paterskim, Michałem Gołasiem i Pawłem Poljańskim. Pozostali biało-czerwoni zeszli z trasy.
Dziewięć kilometrów przed metą ostatnią mocną zmianę dał Gołaś, wyprowadzając Kwiatkowskiego na czołową pozycję w peletonie. Kwiatkowski słynie z mistrzowskich zjazdów, minął liderów i w pojedynkę zaczął się wspinać na ostatni, liczący jeden kilometr podjazd. Ostatni odcinek Polak przejechał z uśmiechem na twarzy, podniósł triumfalnie ręce do góry i ucałował orzełka.
Pytany o strategię grupy mówił, że początkowe założenie było takie, żeby jechać swoim tempem i kontrolować peleton. Później zrobił wszystko, by wykorzystać zapas sił. Swój sukces zadedykował dziewczynie, rodzicom i wszystkim kibicom w kraju.
Ogromna radość dla Rodaków . Jag.